Forum Humanistycznie Strona Główna Humanistycznie
HUMAN- to nasz halas slychac!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Potteriada
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Humanistycznie Strona Główna -> Książki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
chloe




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:21, 17 Kwi 2006    Temat postu:

Luna z niepokojem zajrzała do wnętrza szklanki, w której na samym dnie przelewały się smutno ostatnie krople grogu. Dziewczyna podumała chwilę nad brunatną cieczą w przezroczystym szkle i pokonując alkoholowe upojenie, powzięła decyzję.
- Muszę znaleźć Hermionę.. taa.. znaleźć Hermionę.. Tylko gdzie ona polazła do jasnej ciasnej? (Musicie bowiem wiedzieć, że Luna z zasady nie używała brzydkich słów, od dzieciństwa przejawiała wstręt do łaciny, zwłaszcza ulicznej). Luna z uczuciem odepchnęła fotel na którym siedziała i przyjęła postawę godną homo sapiens sapiens. Gdy w miarę pewnym krokiem szła przez izbę, czuła na sobie wzrok nieznajomego.
Odwróciła się i z determinacją próbowała wypatrzyć go w mroku.
Nie było go po lewej.
Nie było go po prawej.
Siedział przy barze i łypał na nią ogromnym zielonym okiem.
- Aha!- pomyślała Luna, a na jej twarz wypłynął uśmiech zadowolenia. A jednak kot, nie królik, a właśnie kot.
Kiedy po dłuższej chwili odnalazła Hermionę pośród bibliotecznych półek, ta wyglądała na nieźle przestraszoną.
- Nieszczęście! Tragedia! Dramat! Cios! Klęska! Katastrofa! Twór Malfoya! Skrzaci skrzek!- Hermi jednym tchem wyrzucała z siebie wszystkie znane jej synonimy, dorzucając jeszcze parę ładnie brzmiących neologizmów.
- Eeee.. co się stało?- spytała zdezorientowana Luna.
- Nie wiesz KTO to był?
- Nie.... - odparła Luna wymijająco, grzebiąc w ziemi czubkiem buta. Spuściła wzrok.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mav




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:25, 17 Kwi 2006    Temat postu:

kto kto?????

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chloe




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:38, 03 Maj 2006    Temat postu:

Hermiona powstrzymując narastającą irytację, skryła się za dużym regałem. Coraz bardziej zaintrygowana Luna, pospieszyła za nią. Od wybuchu gniewu małą czarownicę uratowała księga w złotej oprawie, która niespodziewanie znalazła się przed jej nosem.
Przestrzeń po wyciągniętym przedmiocie ziała nieprzyjemną pustką.
Luna cofnęła się w tył -tylko wrodzone poczucie równowagi pozwoliło jej nie upaść- i uniosła ręce w obronnym geście.
Przeklęte dywany-zamruczała pod nosem i obrzuciła bordowe szkaradztwo wrogim spojrzeniem. Splunęła dyskretnie przez lewe ramię. Co jak co, ale ona, Luna nie mogła pozwolić sobie, aby coś przeszkodziło jej w wykonaniu planu. Poza tym jej ślinianki czasem lubiły jej sprawiać niemiłe niespodzianki. Takie to uroki bycia człowiekiem- stwierdziła sarkastycznie.
Z rozmyślań wyrwał Lunę głos dobitnie akcentujący każdą sylabę.

MALACHICI- członkowie plemiennej Rady Starszych, wybieranych co dziesięć lat spośród ludu. Plemię to zamieszkiwało zbocza góry Ayasuluk, przy ujściu rzeki Kaystros. Malachitem mógł zostać wyłącznie mężczyzna, niezależnie od wieku, posiadanego majątku czy koligacji rodzinnych. Co dziesięć lat najstarsi przedstawiciele Rady wybierali dziesięciu najbardziej uzdolnionych chłopców z miasta. Po żmudnych ćwiczeniach i latach prób, jeden z wybranych stawał się ważną personą- Strażnikiem Zegara, Strażnikiem Hor. Pozostali zasilali szeregi Armi Karów lub byli włączani do Rady Starszych. Skupiając w sobie zielone światło, Strażnik przywoływał deszcz. Gestowi wyciągnięcia rąk ku gorze towarzyszył zwykle efekt zielonego nieba- krople sączyły się nie tylko z chmur o odmiennym kolorze, ale i skał o tej samej barwie. To właśnie siła płynąca z Groty Malachitu- siedziby Rady Starszych- potęgowała działanie wrodzonych zdolności Strażnika.

Oczy Luny powiększyły się do rozmiarów pięciozłotówek.
- A więc to tak- dziewczyna myślała na głos- ten dziwny parasol.. ZIELONA marynarka.. ciągłe spoglądanie na zegarek.. no tak.. ów jegomość był jednym z Malachitów, tak?
Luna wyrzuciła z siebie to pytanie tak celnie, że Hermiona poczuła się jakby coś uderzyło ją obuchem w głowę.
- Nie BYŁ, a JEST Malachitem, moja droga- rzuciła z wyższością. W tym momencie wyższość Hermiony nad zaćmieniem umysłu towarzyszki nie przypominała już strzelistej góry. W tym momencie jawiła się jako łagodne wzgórze, ledwo wyrastające ponad poziom morza. Hermiona była naprawdę zaniepokojona.
- Wiesz co Luna, myślę, że...-pytanie czarownicy zawisło w próżni. No nie, Ona znowu sobie gdzieś polazła. (Mądra istotka o zbyt kręconych włosach zapomniała o tym, że sama, nie dalej jak pół godziny temu ulotniła się bez słowa. Pamięć Hermiony przypominała czasem dziurawy sweter- mole ważności wyżerały otwory w zdrowym rozsądku.
- AAAAaaaaaAAAAaaaa!!! Nie rob mi krzywdy! Ratuuunku!- do uszu myślicielki dobiegł ogłuszający wrzask Luny.
- Kiedy to wszystko się skończy zdecydowanie muszę się napić- stwierdziła Hermi, wstając z westchnieniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chloe




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:00, 06 Maj 2006    Temat postu:

Zza największego regału dochodziły stłumione piski. Hermiona przekonała się jak bardzo pozory mogą mylić, gdy w końcu zobaczyła rozdygotaną Lunę i stojącego przed nią Nieznajomego. Krzyk niepozornej towarzyszki zawierał się w szerokim spektrum dźwięków, nakładał się i wzmacniał niczym fale bijące w brzeg. W tamtej chwilii brzegiem w którym uderzała powietrzna fala, była twarz Malachita.
- Tural- powiedział i patrząc jej prosto w oczy, skłonił się.
Hermionę wmurowało. Zdobyła się tylko na leciutkie pochylenie głowy, a i to okupiła monstrualnym wysiłkiem. Kręg szyjne zwarły się ze strachu jak nocne zwierzątko oślepione światłem latarki.
Uwadze czarownicy nie uszedł fakt, że od strony Malachita jaśniała łuna. Tak, tak On świecił. Jego kieszeń ŚWIECIŁA.
-Tural-powtórzył i przyjrzał jej się uważnie.
-No dobra-myślała Hermiona. "Tural", ale co to do gnoma ciężkiego, może znaczyć?
Dzień dobry?
Ładna dziś pogoda, nieprawdaż?

A może.. Właśnie zamierzam Cię pożreć, więc wypowiedź ostatnie życzenie, szybki paciorek i amen, bejbe?
Nagle w głowie Hermiony, pojawiło się rozwiązanie.
-Ty, Luna... weź się mu przedstaw.
-Dlaczego ja??!!- rozdarło się księżycowe stworzonko, ale widząc wzrok Malachita, zrozumiało w czym rzecz. Perwazją, groźbą i prośbą udało jej się zmusić kolana by grzecznie dygnęły.
-Luuuna.. Nazywam się Luna Lovegood. A to ..
-Hermiona Granger- weszła jej w słowo Hermi i odważnie (o ile odwagą można było nazwać ślamazarne sunięcie w kierunku przeznaczenia) podeszła do gościa.
-Więc masz na imię Tural.- stwierdziła odkrywczo.- I jesteś jednym z Malachitów.
Tural potakująco skinął głową.
-Jestem Tural z plemienia Malchitów. Tural, Strażnik Hor.
Hermiona gwałtownie odwróciła się w stronę dziewczyny. Hor! A nie mówiłam! (To fakt, że Hermiona mówiła. Zazwyczaj wymagała zbyt wiele od słabego w swojej prostocie układu mowy. Hermiona mówiła do siebie nawet we śnie.)
- Przybyłem do Was w bardzo konkretnym celu (W tym miejscu Hermi lekko się zasępiła. W siną dal odeszły plany dlugicj rozmów i powłóczystych spojrzeń ; ) ) W jednym z rękopisów, należących do Bractwa Czystej Barwy, zawarto przepowiednię. Mówi ona, że raz w życiu każdy Strażnik Hor musi odbyć podróż do jednej, wybranej przez siebie krainy. Kraina musi leżeć przynajmniej 2000 mil od rodzinnej ziemi Strażnika i być oddzielona od niej głęboką wodą. Po długich pertraktacjach z Radą Straszych wybrałem ziemie Hogwartu.
W tym momencie dziewczyny mogły spodziewać się wszystkiego. Luna szeroko otworzyła oczy, a Hermiona dla odmiany próbowała zamknąć usta.
-No więc...?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arboris
Gość






PostWysłany: Nie 20:48, 14 Maj 2006    Temat postu:

Hej, Chloe i Mav jak tam Potop? Smile))) No wreszcie moge się wkazac... Napiszcie coś o Hedwidze... prosze, prosze...
Powrót do góry
mav




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:32, 14 Maj 2006    Temat postu:

a ty tu skad???
prosze nie w tym temacie pisz bo ten jest tylko na opowiadania pisz w promilu jeśli już chcesz Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chloe




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 0:27, 15 Maj 2006    Temat postu:

Arboris właśnie! Szybciutko mi do promila!

Bo Cię Tural ugryzie i wierz mi, nie będę mu przeszkadzać Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mav




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:45, 29 Cze 2006    Temat postu:

Koniec roku szkolnego w Hogwardzie mial miejsce. Zadziwiajacym i niepokojacym faktem było, iz osławiony wszem i wobec Harry Potter nie musiał w tym roku ratowac calego świata jak to miało miejsce zazwyczaj pod koniec roku. Nie wiadomo bylo czy zapomniał on o tej powinności czy też nie zdążył zaprotestowac głośno gdy taka okolicznośc sie nadarzdarzyła. Wiadomo było jednynie, ze podczas całego tego roku szkolnego Harry zdążył zerwac z jedna dziwczyną, a omótł swoimi wątpliwymi wdziękami drugą. Czy też raczej to ta druga omotła jego... w każdym razie koniec świata nie nastapił i tym razem, nawet bez pomocy Harrego.
Luna siedziała pochylona nad jedną z ciekawych książek, ktore zawsze jej towarzyszyły. O dziwo nie mogla się skoncentrowac na lekturze, która była jej ulubionhą rozrywką. Wciąż wracała do chwili gdzy z Hermioną spotkaly tego przedziwnego czlowieka. Po oficjalnym spotkaniu zdiął on oficjalne jak się okazało przebranie i zamienił się w nie oficjalnego człowieczka. Lunie przywodził na myśl pasterza owiec, ale nigdy nie wypowiedziala swoich myśli na głos. Tak więc owczarz jawił sie jako szczupły okularnik z początkami łysiny ubrany w czerwony polar ( z którym jak sie póżniej okazało nigdy sie nie rozstawał, bo był to przezent od kochanej mamusi) i czerwoną czapką o śmiesznym napisie- Zwierzak.
"taki ze niego zwierzak jak ze mnie misiak" - pomyślała Luna i dalej oddawała się wspomnieniom
Tajemniczy jegomosć długo rozwodził się nad zadaniem jakie zostalo mu powierzone i roli jakie w nim ma odegrać pewnien wybraniec. Kto był tym wybrańcem? Jegomośśc nie wiedział. Nadal go szukał. Luna patrzyła na Hermione, która jak zaczarowana słuchała swojego przewodnika.
"Co w tym takiego fascynującego?"- nie mogla się domysleć Luna. Ia tak nie rozumiala połowy z bredni jakie serwował dziwny jegomość. Ale Hermiona wydawała się wprost zafascynowana i kiedy zapytal sie on jej, zupelnie ignorując obecność Luny, czy pomoże mu w wykonaniu zadania, Hermiona wstała i walnowszy pięścią w stół zakrzyknęła: "POMOGĘ!"
Od tego czasu minęło kilka miesięcy, a Luna wciąż martwiła się o swoją koleżnakę. A może to byl jakis sekciarz?? Nigdy nic nie wiadomo. A Hermiona byla tak podatna na złe towarzystwo- weżmy na przykład tego całego Harrego Pottera - wiecznie miała przez niego problemy, nie wspominając o Ronie... Ronie.... Rona już nie bylo... Lunie znów zakręciła sie łezka w oku... Ron odszedł.... bez słowa... bez porzegnania... zostawił wszystkich od tak porostu... niby zerwal ze skoła bo nie widzial sensu w dalszym zdobywaniau nie potzrebnej wiedzy i otworzył wlasną firmę.. ale tak bez porzegnania... Luna myślała, że Hermi bądz co bądz chodz trochę się tym przejmie, ale ona była pogrążona nadal w słowach tajemniczego jegomośćia, które wciąż krążyły wokół niej jak wyrocznia życia lub śmierci.
Oburzona Luna, która nie miala najlepszego kontaktu z przyjaciółką od tamtego czasu, zmyła się bardzo szybko do domu po ogloszeniu wyników w nauce. Nie miała ochoty oglądać przyjaciółki w takim stanie. Zwłaszcza iż ta wciąż nie pamiętala o czytaniu i komentowaniu debiutanckich artykółów Luny w popularnym casopiśmie dla wiedżm. Kontakt się urwał... A teraz Luna martwiła się czy aby jej przyjaciółce nie stało się coś złego... Chyba nie poszla z tym tam... jak mu bylo? - Turalem?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Humanistycznie Strona Główna -> Książki Wszystkie czasy w strefie GMT + 4 Godziny
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin